Blog

Gdy wakacje stają się projektem: jak odpocząć na wakacjach bez kontroli i lęku?

Destynacja wybrana, bilety kupione. Wszystko brzmi świetnie – teraz wystarczy już tylko zaplanować. Tylko i aż, bo dla niektórych z nas planowanie to codzienność spleciona z niepokojem: a co, jeśli coś pójdzie nie tak? A co, jeśli się nie uda? Co, jeśli nie będzie idealnie?

Perfekcjonizm, życie w pośpiechu i dziesięciopunktowe rutyny – to wszystko chcielibyśmy zostawić za sobą na czas wakacji. A jednak… to właśnie tego najtrudniej się pozbyć. Bo przecież na urlop zabieramy ze sobą całych siebie – z naszymi lękami, niepokojem, potrzebą kontroli i dążeniem do ideału. 

Wtedy właśnie najgłośniej odzywa się wewnętrzny głos: Jak to? Byłaś tu i nie zobaczysz XYZ? 

Ale jak to wszystko wcisnąć w grafik? I przede wszystkim – jak przekonać całą towarzyszącą nam ferajnę – męża, dzieci – by z takim samym zapałem odhaczali kolejne atrakcje z listy? Przecież z wakacji trzeba wycisnąć najwięcej jak się da! No właśnie. „Wycisnąć” – to słowo klucz. Bo choć to urlop, napięcie nie znika. Przeciwnie – czasem jeszcze mocniej daje o sobie znać. 

Wakacje a niepokój

Odpuszczanie jest szczególnie trudne, gdy weźmiemy pod uwagę, że wyjeżdżanie do nowego miejsca wiąże się dla wielu osób z pewnym dreszczykiem emocji. Towarzyszy nam ekscytacja, oczekiwanie, ale też napięcie. Wiemy, że zobaczymy coś nowego, być może pojawi się coś, na co nie byliśmy przygotowani, a w naszej głowie śmiga tysiące pytań tym bardziej natarczywych, im dalsza od naszej codzienności jest wakacyjna destynacja. 

W takich momentach łatwo wpaść w błędne koło niepokoju. Im bardziej czujemy, że coś wymyka się spod kontroli, tym usilniej próbujemy ją odzyskać – frustrując przy tym siebie i naszych bliskich. A im więcej kontroli próbujemy sprawować, tym silniejszy staje się lęk.

Przykład?
Mamy napięty plan – chcemy zdążyć do muzeum, a potem jeszcze na punkt widokowy, z którego podobno roztacza się nieziemski widok na park narodowy. Koniecznie przed zachodem słońca, bo przecież wszyscy piszą, że warto!

Ale po drodze jedno z dzieci domaga się lodów, drugie marudzi, że minęliśmy plac zabaw z huśtawkami – i musimy się cofnąć, bo inaczej będzie płacz. Ty czujesz, jak z każdą minutą napięcie narasta. 

A gdy na dokładkę spóźniacie się na autobus, który wyjątkowo przyjechał za wcześnie, masz ochotę wyjść z siebie i stanąć obok.

Kiedy wchodzimy w tryb organizatora, bierzemy na siebie odpowiedzialność za spełnienie marzeń o idealnych wakacjach – dla siebie, dla dzieci, dla partnera, a nawet dla znajomych, którzy „będą pytać, jak było”. Chcemy dowieźć perfekcyjną wyprawę, zaplanowaną co do minuty, pełną wrażeń, zdjęć i niezapomnianych momentów. Tylko że rzeczywistość… rzadko daje się zaplanować. 

I nagle okazuje się, że pogodzenie wszystkich oczekiwań jest prawie niemożliwe. Że ktoś zawsze będzie marudził, komuś będzie za gorąco, komuś za nudno. A kontrola, która miała nas uspokajać – zaczyna ciążyć, rozczarowywać i frustrować. Zamiast dawać spokój, staje się kamieniem u nogi.

Gdzie szukać luzu i jak odpuszczać?

Warto zacząć od prostego pytania: czego tak naprawdę szukamy w tych wakacjach? 

Czy chodzi o to, by jak najwięcej odhaczyć z listy atrakcji? 

Czy raczej o to, by naprawdę odpocząć – i złapać kilka chwil, które zostaną z nami na długie lata?

Kiedy już odpowiemy sobie szczerze na to pytanie, dobrze jest usiąść z resztą ekipy i ustalić wspólne priorytety. Co jest ważne dla nas wszystkich, a co chcielibyśmy „zaliczyć przy okazji”?
Zostawmy w planie tylko to absolutne minimum – takie punkty, których realizacja nie wymaga kalkulowania, że zdążymy, jeśli wyjdziemy 58 minut po przebudzeniu i zjemy obiad w pół godziny.

Bo oczywiście – wybieranie tego, co zobaczyć, zawsze wymaga pokory i kalibrowania oczekiwań. Zawsze zostanie w nas pytanie: czy zwiedzając Luwr można pominąć Mona Lizę? Ale z drugiej strony – czy szybkie zerknięcie na słynną twarz usprawiedliwia porzucenie obrazu, przy którym naprawdę mieliśmy ochotę zostać dłużej?

Warto pamiętać, że z wakacji najdłużej zostają z nami emocje – nie ilość odwiedzonych miejsc, ale to, co poczuliśmy. 

To nie wejście na Wieżę Eiffla może być naszym najlepszym wspomnieniem z Paryża, ale poranek na balkonie wynajętego mieszkanka – kawa w dłoni, dzieci bawiące się w chowanego.
To te chwile czynią nasze wakacje wyjątkowymi – innymi niż wakacje tysięcy innych ludzi.

A więc zacznij od małych kroków:

  • Zostaw miejsce na spontan – to tam wydarza się najwięcej magii.
  • Zadaj sobie pytanie, czy wyjazd będzie nieudany, jeśli nie uda się zobaczyć wszystkiego lub większości tego, co chciałaś?
  • Ustal wspólne potrzeby z bliskimi przed wyjazdem.
  • Zmień: „zobaczyć” na „poczuć”

Wiadomo, że „odpuść” potrafi brzmieć jak najtrudniejsza rada świata. Bo przecież, gdyby to było takie łatwe – już dawno byśmy to zrobili. Dlatego nie chodzi o to, żeby z dnia na dzień przestać się przejmować. Chodzi raczej o małe gesty: o jedną rzecz mniej w planie, o jedno „możemy nie zdążyć” wypowiedziane bez poczucia porażki. O pozwolenie sobie na bycie w tym wyjeździe naprawdę, nie idealnie.

Co, jeśli się nie uda?

Pamiętaj – odpuszczanie i wrzucanie na luz to też umiejętność. I jak każdej umiejętności, można się jej nauczyć. Można ją ćwiczyć. Nie obwiniaj się, jeśli w czasie wakacji daleko Ci spokojem do mistrza zen. To normalne. Jesteś człowiekiem. 

Zastanów się, jak naprawdę chcesz się czuć na tych wakacjach. Nie co zobaczyć, nie co zaliczyć – ale jak się czuć. I spróbuj łapać te chwile, kiedy faktycznie czujesz się tak, jak chciałaś.
Niech to one zostaną z Tobą najdłużej.

I wreszcie – pozwól sobie na trudne emocje. Nawet w środku wakacyjnej idylli może pojawić się irytacja, zmęczenie, rozczarowanie. To nie znaczy, że coś poszło nie tak. To znaczy, że żyjesz.

Spuść z tonu. Nie musisz być idealną podróżniczką, mamą, partnerką, turystką.
Nie musisz wszystkiego kontrolować. Wystarczy, że jesteś.

Potrzebujesz pomocy
psychologicznej?

Umów wizytę