Mansplaining – czym jest, jak go rozpoznać i jak się przed nim bronić?
Prawdopodobnie znasz to słowo. Możliwe nawet, że doświadczyłaś zjawiska, które opisuje. I nie, nie było Ci wtedy miło. Słowo „mansplainer” zostało uznane za jedno ze słów roku 2010 i pomimo, że minęło już od tego czasu trochę lat, zjawisko, jakim jest mansplaining, niestety nie znika.
Czym jest mansplaining?
Termin „mansplaining” (będący połączeniem angielskich słów man – mężczyzna i explain – tłumaczenie) został stworzony przez Rebeccę Solnit, eseistkę, historyczkę i autorkę tekstów z pogranicza antropologii, polityki i filozofii, którą na pewnym oficjalnym przyjęciu spotkała nieco zabawna, a zarazem przykra sytuacja. Jej rozmówca, starszy mężyczyzna, opowiadał o najnowszej książce jej autorstwa sugerując, że powinna ją przeczytać. Wyłuszczał autorce jej własne pomysły zawarte w książce, mimo że sam przeczytał tylko streszczenie. Solnit zwróciła mu na to uwagę, co niestety nie wpłynęło na jego zachowanie. Rozmówca kontynuował „mądrzenie się” na temat, o którym nie wiedział za dużo.
Spopularyzowany przez Solnit termin nabrał szerokiego rozgłosu, a sama autorka napisała później bestsellerową książkę „Mężczyźni objaśniają mi świat”. Gdyż właśnie protekcjonalne, pogardliwe wyjaśnianie kobietom przez mężczyzn określamy mianem mansplainingu.
Potrzebujesz pomocy psychologicznej?
Umów wizytę już dziśJak rozpoznać mansplaining?
Zdarzyło Ci się kiedyś obserwować rozmowę, w której jedna osoba (w sytuacji mansplainingu – mężczyzna) jest święcie przekonana o swej wyższości intelektualnej, wobec tego nieproszona „niesie kaganek oświaty” i tłumaczy najprostsze rzeczy swojej rozmówczyni? Tłumaczenie to może być pogardliwe, protekcjonalne bądź po prostu zastosowane bez wcześniejszej prośby interlokutorki. Rozmówca, który stosuje mansplaining ma tendencję do tego by podkreślać swoją domniemaną wyższość i kompetencje, objaśniać, mimo że nie został o to poproszony czy monopolizować rozmowę, w której wkrótce wypowiada się już tylko on. Czasami używa zwrotów prostszych niż to konieczne obrażając inteligencję rozmówczyni, zdrabnia, mówi po imieniu, pomimo tego, że ona używa formy oficjalnej. Zazwyczaj rozmówcy mansplainera towarzyszy poczucie, że nie jest traktowany na poważnie lub wręcz, że jest obrażany. I rzeczywiście, te odczucia są prawidłową reakcją na sytuacje. Mansplaining uważa się bowiem za dyskryminację, a nawet za przejaw agresji. Osoby, które doświadczają mansplainingu mogą odczuwać złość, irytację, zniecierpliwienie czy bezsilność.
Jak bronić się przed mansplainingiem?
Obrona przed tego typu zachowaniem może być utrudniona, gdyż najczęściej mansplaining dopada nas z zaskoczenia. Większość dyskusji, które przeprowadzamy z innymi odbywa się lub powinna odbywać się na zasadzie partnerskiej wymiany. Tymczasem osoba stosująca mansplaining nie zważa na ogólnie przyjęte zasady prowadzenia rozmowy. Cóż więc robić w takiej sytuacji?
- Po pierwsze warto nie tracić rezonu. Jeżeli uda nam się podejść do sytuacji z humorem i odpowiedzieć ciętą ripostą, to właściwie już stawiliśmy czoła mansplainingowi, bowiem tego typu wypowiedź niechybnie zbije mansplainera z pantałyku.
- Po drugie – jeżeli jednak dopadło nas zaskoczenie i zapomnieliśmy języka w gębie – drugim sposobem jest po prostu uprzejme zaakcentowanie, że wiemy o czym mowa i posiadamy wystarczające kompetencje, aby prowadzić na ten temat dyskusję (jeśli tylko uda nam się dojść do słowa).
- Po trzecie – możemy zwrócić rozmówcy uwagę, że zachowanie przez niego prezentowane jest formą dyskryminacji. Bezpośrednia konfrontacja może stanowić rozwiązanie, gdy inne metody zawodzą.
- Jeżeli sytuacji mansplainingu doświadczamy w pracy (co niestety zdarza się często) warto porozmawiać z osobą, która stosuję mansplaining na osobności (czasami może nie zdawać sobie sprawę z tego, że jest sposób wypowiedzi może być krzywdzący dla rozmówcy). Jeżeli rozmowa w cztery oczy nie zadziała – kolejnym krokiem jest rozmowa z przełożonymi.
Skąd się bierze mansplainig?
Z grubsza ujmując – z pozostałości patriarchalnej kultury, w której żyjemy. Świat zdecydowanie częściej i uważniej słucha mężczyzn, a rzeczywistość jest nam najczęściej przedstawiana męskim głosem. Według statystyk mężczyźni znacznie częściej od kobiet zajmują głos w debatach publicznych. Na spotkaniach biznesowych odzywają się 75 procent częściej niż koleżanki po fachu, a na konferencje naukowe zaprasza się jedynie około 10 procent prelegentek.
Słowo „ekspert” zdecydowanie częściej przyjmuje formę męską i rzeczywiście, na debaty dotyczące polityki, ekonomii, finansów czy kwestii społecznych zaprasza się przeważnie mężczyzn, którzy objaśniają świat „niewyedukowanej” reszcie.
W sytuacjach codziennych mansplaining może być wynikiem wychowania rozmówcy, jego niewiedzy, niechęci czy też niskiego poczucia własnej wartości, które znajduje ujście w protekcjonalnym traktowaniu innych. Warto więc pamiętać o tym, że czasami taki nieuprzejmy sposób prowadzenia dyskusji jest po prostu próbą obrony.
